Miód, miód, miód – ostatnio często mówi się o modzie na miód, szczególnie w kontekście jego fałszowania. W końcu miód jest drugim lub trzecim najczęściej fałszowanym produktem spożywczym na świecie. Jednak nawet jeśli nie fałszowany, miód miodowi nierówny.
W naszym kraju w większości przypadków sprawa jest prosta: pszczoły „robią” miód, my go odbieramy, wirujemy, potem przelewamy przez sita i konfekcjonujemy. Taki miód czasem ma tzw. „piankę”, taki miód wcześniej czy później krystalizuje i jest w pełni naturalny. I właśnie tu wchodzi tzw. zachód – cały na biało.
Niech ktoś wskaże pszczelarza, który w środku zimy nie usłyszał pytania o miód nieskrystalizowany – gdzie wiemy że krystalizacja jest naturalnym i pożądanym procesem, który wcześniej czy później następuje. Z czego to wynika? Moim zdaniem z marketingu, filmów i materiałów przede wszystkim z USA, gdzie z pięknych buteleczek w kształcie misia przez cały rok leje się złocisty miód. I wiele osób właśnie tego oczekuje. Stąd dekrystalizowanie miodów, a u mniej uczciwych przegrzewanie i inne fałszowanie.
Problem w tym, że w Polsce i wielu innych krajach miód powstaje tak jak opisałem powyżej. Jednak w kilku całkiem sporych krajach i całkiem wpływowych – jak już wspomniane USA – występują różne typy miodu.
W Stanach Zjednoczonych wyróżnia się dwa rodzaje miodu: miód (honey), który stanowi ogromną większość tego, co jest sprzedawane, oraz tzw. surowy miód (raw honey), który w krajach takich jak USA czy Australia stanowi mniejszość, choć w Polsce to, co nazywamy miodem, jest właśnie wg. tamtej definicji właśnie raw honey.
Przejdźmy zatem do definicji.
Miód surowy (raw honey) – to właśnie to, co pozyskujemy w Polsce w ogromnej większości – miód z minimum obróbki, bo tylko wirowanie i przelanie przez sito, miód zawierający drobiny pyłku, drobiny kitu pszczelego (propolisu), czyli mówiąc krótko – samo zdrowie prosto z natury. To, co nazywane jest w USA (ale w innych krajach również) – miodem (honey) – to miód, który poddawany jest procesowi mikrofiltracji, który usuwa z niego pyłek, propolis czy drobinki wosku, oraz procesowi pasteryzacji (czyli podgrzewania do wysokich temperatur), który z założenia tak jak w przypadku mleka ma „zabijać” to, co może być szkodliwe, jednocześnie ubija wszystko to co dobre i zdrowe w miodzie, a co nie zostało usunięte w procesie mikrofiltracji.
I stąd miód w USA jest wiecznie płynny, stąd miód w Polsce zawsze krystalizuje. Wiecznie płynny miód z USA to bardziej słodzik niż miód. Cóż jednak z tego skoro właśnie kolor i konsystencja tego słodzika uchodzi właśnie za prawdziwy w głowach większości.
Ba! Często można spotkać się ze zdaniem: „Proszę o miód płynny, bo ten twardy jest z cukrem”. Sam osobiście spotykam się z takimi opiniami. Cóż więc robić? Jeśli ktoś chce słuchać to tłumaczę jak wygląda rzeczywistość i czym jest krystalizacja – albo ktoś uwierzy i zaufa, albo nie i odejdzie kupić gdzieś coś, co zawsze będzie płynne. Oczywiście istnieje coś takiego jak dekrystalizacja i zrobiona uczciwie tylko w niewielkim stopniu zubaża miód, ale osobiście uważam, że zdecydowanie lepiej jest po prostu kupować miód płynny w sezonie a poza nim skrystalizowany.
Jak walczyć z mitem krystalizacji miodu?
Tylko edukując. Niestety jako grupa nie mamy takiej siły przebicia jak reklamy i amerykańskie filmy, ale całe szczęście społeczeństwo mamy coraz bardziej świadome, więc może i w kwestii miodu i jego naturalnej tendencji do krystalizowania również uda się uwiadomić większość.
I na koniec coś, co bardzo lubię powtarzać. Są ludzie, którzy mają swojego zaufanego psychoanalityka, inni mają swojego zaufanego spowiednika, ale każdy powinien mieć swojego zaufanego pszczelarza. Dlatego jeśli szukasz miodu naturalnego, zdrowego i prawdziwego – kupuj go tylko bezpośrednio od zaufanego pszczelarza lub zaufanego źródła do którego ten pszczelarz dostarcza swoje produkty.
0 komentarzy